Dawny Hotel Krakowski w Radomsku

Hotel do dumna nazwa tego obiektu, chociaż częściej występująca. Właściwie był to zajazd. Znajdował się on przy ulicy Kaliskiej 46, dziś to ulica Reymonta 58. Gdyby się przyjrzeć, to dostrzeżemy w bryle budynku nawiązania do wyglądu staropolskiego dworku.

Kwiecień 2020 r., fot. Paweł Dudek

Kwiecień 2020 r., fot. Paweł Dudek

Hotel powstał z inicjatywy Ignacego Królikiewicza w 1846 roku. Wówczas to otwarto przebiegającą przez Radomsko linię Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. Ze względu na swoją bliskość do dworca, mogło być to dobre miejsce przed albo po podróży koleją, kiedy do domu było daleko, a gdzieś na noc warto było się zatrzymać. W środku znajdowała się sala restauracyjna oraz pokoje gościnne. W oficynie zaś mieściły się stajnie. W 1857 roku w tejże oficynie znajdował się rządowy magazyn solny, gdyż właściciel niezadowolony z obrotów hotelu wynajął część pomieszczeń na inne cele. Pod koniec września 1863 roku, gdy trwało powstanie styczniowe, niewielka grupa powstańców pod wodzą Krąkowskiego skonfiskowała cały zapas gotówki znajdujący się w kasie składu solnego, miało to być 5310 rubli srebrnych. Ze względu na to, że właściciele budynku współpracowali z powstańcami, Królikiewicza uwięziono, a jego żonę, która bezpośrednio miała z tym związek wysłali na Sybir. Na początku XX wieku budynek kupił Izaak Rozenbaum, który również prowadził tam działalność hotelową, a także dzierżawił budynek. Na parterze mieściła się wówczas kuchnia i sala jadalna, a na piętrze było pięć pokoi oraz sala, w której odbywały się tańce.

Podobno w czerwcu 1904 roku w hotelu gościł sam Feliks Dzierżyński, który przyjechał do Radomska, aby podburzać robotników Metalurgii do strajku. Ile w tym prawdy – nie wiadomo… W 1915 roku znajdował się tam żydowski szpital zakaźny. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości ponownie mieścił się tam hotel, znów pod nazwą Krakowski, jak za czasów Królikiewicza. W latach 1912-1927 hotel prowadził Stanisław Sroka, a w latach 1927-1937 Wincenty Fidur. Po drugiej wojnie światowej mieściła się tam spółdzielnia o nazwie Ogrodnik. W miejscu dawnych stajni można było kupić kwiaty oraz warzywa. Obecnie znajdują się tam mieszkania administrowane przez Towarzystwo Budownictwa Społecznego.

Czytelnicy bloga zwrócili mi uwagę, że pominąłem w artykule istotny wątek. Ze względu na to, iż tych głosów było stosunkowo dużo, postanowiłem uzupełnić treść. Poniżej cytuję fragment maszynopisu śp. Wiesława Leśniewskiego pt. „Retrospekcje z Radomką w tle”. Fragment ten nosił podtytuł „Usługi szczególnego rodzaju”. Zachowałem oryginalną pisownię.

Mniej więcej w latach 1910-20 nalepszą klientką tego bydynku była legendarna kurtyzana,znana jako ”Czarna Wikcia’ '/ Wiktoria K./.Nie dość ,że sama płaciła najlepiej ale jej obecność przyciągala klientów z najgrubszymi portfelami.Zrazu wysokich oficerów carskich garnizonu częstochowskiego a po przepędzeniu Rosjan przyjmowała w okresie I wojny Austriakow i Niemców..Z przekazów ustnych wynika ,że była raczej niską brunetką wielkiej urody.W okresiie zanim przeminęła uroda było ją stać na najdroższe ubrania,futra i klejnoty.-czego niewątpliwie zazdrościły jej inne kobiety swoiście komentujące źrodło jej dochodów.,Prowadziła tryb życia w ktorym nie bylo miejsca na oszczędności.Znarła ok.r.1960 jako lokatorka jednoizbowego mieszjabka ,bez wygód-na końcu oficyny ”Najkrona”przy Placu 3 maja 2..Wymarli już wszyscy,którzy mogliby wypominać burzliwą przeszlość tej drobnej,uprzejmej nikomu nie narzucającej się starszej pani..

Okazuje się, że Wiktoria K. po wojnie miała kontynuatorkę tego zajęcia, tym razem kojarzoną z bobrem – a dlaczego, to już każdy sam niech się domyśli. Poniżej kolejny fragment z kroniki Leśniewskiego.

”Usługi erotyczne ” nadal były świadczone w tej posesji nawet za czasów komunistycznych.Ale w odróżnieniu od znanej z przekazów ”Czarnej Wikci”-zapisanej w przekazach jako wytworną elegantkę -zupełnym jej przeciwieństwem była Pani kojarzona z tym domem po II wojnie.,Jedna z najbarwniejszych postaci powojennego Radomska.Oficjalnie pracowala jako ”brygadzistka”w magistrackiej grupie kobiet zaangażowanych do prac porządkowych związanych z zielenią miejską.zamiataniem liści,odśnieżaniem itp..Była tęgą osobą,słynącą z ciętego,niewybrednego słownictwa przed którą kryli się nawet milicjanci omijali ją w obawie przed jej ciętym językiem.,Nie mieszkała nawet od ulicy ale w oficynie w podwórzu [ciśnie się porównanie;”jakie czasy takie …”[jej pseudonim byl pochodną od futrzstego zwierzaka wodnegp,który buduje żeremie i tamy.


1705 razy oglądano od początku 1 razy oglądano dzisiaj