O zniszczeniu obiektów kolejowych w Radomsku i okolicach w czasach Wielkiej Wojny w czasopiśmie z 1933 roku

W miesięczniku „Kolejowe przysposobienie wojskowe”, nr 11 (52) z grudnia 1933 roku na stronie 9 znajduje się artykuł pt. „Pierwsze zniszczenia masowe na linjach kolejowych podczas wielkiej wojny” autorstwa mjr. dypl. L. Tyszyńskiego. To trzecia część cyklu poświęconego tym zagadnieniom, tym razem opisującego wydarzenia z jesieni 1914 roku. Znajdują się tam fragmenty dotyczące Radomska oraz Przedborza. Poniżej przytaczam okładkę czasopisma, tekst całego artykułu a pod nim jeszcze zdjęcie i szkic z tej samej strony. Zachowałem oryginalną pisownię.

Na dzień 23.X wyznaczono ze strony rosyjskiej dalszy „pościg”; dnia tego kompania kolejowa, która niszczyła kolej do Płyćwy, niszczy ją dalej aż do Rogowa (15 km.). Rosjanie atakują, osiągając pewne powodzenie miedzy Sochaczewem a Łowiczem, ale tam koleje są już dawno zniszczone; wzdłuż linii na Koluszki piechota rosyjska opanowuje Skierniewice dopiero 24.X przed południem i na 25-go dochodzi do umocnień niemieckich, na których znów zawrzały zacięte trzydniowe walki (szkic II). Kryzys zaopatrzenia u Rosjan zaczyna już nabierać form bardzo ostrych. Szczególnie kawaleria nie może dowieźć sobie brakującego furażu, pojawiają się pierwsze skargi na padanie koni z powodu przegłodzenia (należy sobie zdać sprawę, że w codziennem zaopatrzeniu owies i furaż dla koni ważą o wiele więcej, niż żywność dla ludzi; np. dla dywizji kawalerji waga 1 dnia samego owsa dla koni sięga 60 ton, podczas gdy waga żywności dla ludzi wynosi 18 ton).

Nocą 27/28.X rozpoczął się właściwy, tak zwany „odwrót strategiczny” gen. Hindenburga. Centrum odchodzi na umocnienia Wieluń — Częstochowa, lewe skrzydło na południo – zachód od Sieradza, prawe na wysokość Olkusz — Częstochowa. Bitwa toczona od 10 — 26.X na przedpolu Dęblina, pod kierownictwem austrjackiem, zakończyła sie niepowodzeniem. Planu uderzenia od południa na skrzydło rosyjskie, debuszując z za Pilicy, wykonać nie można, gdyż dnia 27.X Austriacy ewakuują Radom. Cztery armie rosyjskie są już na lewym brzegu Wisły — masa robi swoje. Gen. Ninderibung postanawia wycofać się spowrotem na Górny Sląsk, by w innym terenie i w innym układzie sił szukać rozstrzygnięca.

Od zniszczeń na linjach kolejowych armia niemiecka oczekuje powstrzymania toczącego się olbrzymiego walca rosyjskiego, powstrzymana, które pozwoli na przerzucenie gros armji z rejonu Częstochowsko – Śląskiego tym razem pod Inowrocław. Zniszczenia tracą swój charakter taktyczny – nabierają cech potężnego środka manewru strategicznego. Odwrót ma być wykonany z największą szybkością, mosty i drogi niszczone staraniem wielkich jednostek. Zniszczenia na linji kolejowej, tak zresztą, jak poprzednio są zastrzeżone dla dowódcy armji.

Dnia 28.X zostaje więc zniszczona kompletnie stacja Koluszki; samych tyko rozjazdów wysadzono tam 145; zniszczeń dokonuje 6-ta kompanja kolejowa, ta sama, która prowadziła roboty od Skierniewic przez Płyćwę i Rogów. Inna kompania tegoż dnia niszczy szlak od Koluszek do st. Piotrków (wyłączne), osiągając rekordową wydajność dzienną: 40 km.

Dnia 29.X dwie inne kompanje kolejowe otrzymują rozkaz wysadzenia natychmiast st. Piotrków i dalszego odcinka do Gorzkowic. Zniszczenie stacji obejmuje ta sama 22 kompanja kolejowa landwehry, która przeszła już szkołę praktyczną przy niszczeniu Skierniewic, i której dowódca wyznaczony został na kierownika zniszczeń całej linji Warszawa-Częstochowa.

Wykonanie opóźnia się pomimo kilkakrotnych żądań kierownika zniszczeń, gdyż ładują się jeszcze transportywojskowe oddziałów załóg fortecznych Torunia i Poznania., śpiesznie powracających do swych macierzystych garnizonów (landwehra gen. Wrohema). Dopiero dn. 30.X o godz. 7-ej odchodzi ze stacji Piotrków ostatni pociąg osobowy, co pozwala na rozpoczęcie dzieła zniszczenia. Praca zostaje podzielona na trzy fazy. W pierwszej fazie zastępy minerów wysadzają rozjazdy; ładunki przyniesione i założone na miejscu, są potem łączone lontem piorunującym w serje po 25 szt. i wysadzane jednocześnie. Potem inne zastępy minują urządzenia stacyjne, parowozownię, wieżę ciśnień, wodociąg, obrotnice i wysadzają te objekty z chwilą, gdy na to pozwala zakończenie wysadzania w tym rejonie rozjazdów. W końcu posuwają się specjalnie wydzielone zastępy niszczycieli – podpalaczy, którzy demolują sposobami mechanicznemi najważniejsze części maszyn i podpalają budynki, oraz wszelkie zapasy materiałowe, mogące się przydać do ewentualnej odbudowy. Dzięki takiej organizacji stacje osobowa w Piotrkowie od godz. 0-ej można było uważać za nieistniejącą.

„Odwrót ten ma być po wsze czasy przykładem humanitarnego prowadzenia wojny”, powiada hen Ludendorf w swoich pamiętnikach.

Stacja towarowa była wciąż zajęta przez odjeżdżające transporty. Roboty zaczęły się tam o godz. 8.30 jeszcze przy częściowem funkcjonowaniu dworca, to też dzieło zniszczenia zakończono tutaj dopiero o 13-ej. O tej godzinie ostatni pociąg, wiozący oddział minerski nowej kompanji kolejowej (26 landwehry) zaczął cofać się na st. Rozprzę (12 km), zatrzymując się po drodze dla zniszczenia wszystkich dzieł sztuki inżynierskiej, dla wysadzenia od czasu do czasu nawierzchni i dla zniszczenia łączności przez podcięcie słupów i porwanie drutów. W ten sam sposób druga część tejże kompanj jechała następnie z Rozprzy do Gorzkowic, przedłużając zniszczenie o dalsze 11 kilometrów i zakończając swą pracę o godz. 18-ej. Dnia następnego (31.X.) ta sama kompanja unicestwiła linię do Radomska (wyłącznie), osiągając ten punkt o godz. 13-je. W ten sposób kompania w ciągu doby, pracując na zmianę 20 godzin, potrafiła zniszczyć 45 km linii dwutorowej, wysadzić 5 kompletnych stacyj z urządzeniami, sygnałami i.t.d., 26 mostów i przepustów oraz 200 rozjazdów.

Front rosyjski przesuwał się w tym czasie bez kontaktu z armją niemiecką i osiągnął w dn. 31.X. linję Kutno – Ozorków – Zgierz – Łódź – Rokiciny. Zniszczenia kolejowe wyprzedziły go o 60 – 75 km. Rosjanie nic o nich nie wiedzą, oczekują silnego oporu niemieckiego w rejonie Łodzi i Piotrkowa, ciągle jeszcze przypuszczając, że Łódź jest dla Niemców ważnym węzłem kolejowym. Dowództwo naczelne nakazuje przegrupowanie armij, które hamując swój marsz naprzód, uzupełniają tem działania zniszczenia dróg i mostów.

Trudności dowozu przekraczają rozporządzalne środki, kryzys furażowy w kawalerij zaostrza się w dalszym ciągu, to też przestaje ona być zdolna do większych wysiłków pościgowych. Wysiłek rosyjski ulega kilkudniowemu zatrzymaniu; Rosjanie porządkują komunikację i oczekują wyrównania frontu.

Dnia 2. XI osiągną jeszcze 2-ga i 5-ta armje rosyjskie front Uniejów – Łask – Rozprza – Przedbórz, ale będzie to kres wysiłku ich sił głównych – na tym froncie będą one przygotowywać się do wtargnięcia na Śląsk, co nie nastąpi nigdy. W ciągu dni 14-tu zrobiły one 120 km marszu, walcząc tylko przez dni 4-y. Wypada więc na przeciętny dzienny przemarsz bez walki 12 km! Wydajność zniszczeń wyrównała conajmniej opóźnienie, które mogłyby wywołać zacięte walki opóźniające straży tylnych przeciwnika.

Tymczasem Niemcy dnia 3. XI wydają rozkaz zniszczenia Radomska (Rosjanie zbliżyli się od Przedborza na 30 km. szosą). Wypraktykowana 26-ta kompanja obejmuje i tutaj pracę. Sytuacja jest uważana za niebezpieczną. Załadowanie objektów odbywa się nocą od goz. 2 do 4-ej, poczem następuje kolejne wysadzenie, które o godz. 6-ej jest zakończone. W ciągu tych kilku godzin nocy zdążono wysadzić 50 rozjazdów, parowozownię, urządzenia wodne, wszystkie rampy, zniszczyć lub spalić sygnalizację, budynki, wodociąg! Tegoż samego dnia zniszczenia wykonane są do Częstochow, ale tu pracuje już inna kompanja kolejowa, poprzednia ma zasłużony odpoczynek. Odcinek Częstochowa-Łazy jest jeszcze potrzebny dla ruchu odjeżdżających na Inowrocław transportów, zostanie więc on zniszczony dopiero po ich przejściu dnia 11. XI – będzie to ostatnie zniszczenie na tej linji kolejowej. Kierunek na Kalisz został ubezpieczony już uprzednio. Kompanja eksploatująca odcinek Sieradz – Kalisz (53 km.) zniszczyła go kompletnie w ciągu 2 i 3 XI, ewakuując uprzednio rozjazdy do Niemiec.

W czasie, gdy w sposób tak pedantyczny i planowy unicestwiono linję Warszawa – Sosnowiec, podobne dzieło zostało dokonane na kolei, idącej od Dęblina. Po ostatecznych przesunięciach i luzowaniach korpusów niemieckich i austrjackich, linję Dęblin – Kielce – Olkusz osłaniała 1. armja austrjacka, której lewe skrzydło cofało się wzdłuż toru. jednak linja ta, obsługiwana przez niemieckich saperów kolejowych, podlegała dowództwu niemieckiemu, to też rozkazy do zniszczeń i tu wychodziły ze sztabu 9-ej armji gen. Hindenburga.

Ciężkie walki pod Kozienicami i Dęblinem trwały od dn. 10. X. Uruchomienie pociągów dnia 18. X. do st. Jedlna o 30 – 50 km. za frontem pozwoliło i tutaj Niemcom zaimponować Rosjanom potężnym ogniem huraganowym, nie liczącym się z rozchodem pocisków.
(dokończenie nastąpi)

618 razy oglądano od początku 1 razy oglądano dzisiaj