Rodzice Herszla Grynszpana pochodzili z Radomska

Herszel Grynszpan i dokonane przez niego zabójstwo stało się dla władz Trzeciej Rzeszy powodem wywołania tzw. „nocy kryształowej”, tragicznego wydarzenia, o którym wspomina się w podręcznikach historii. Cóż ten żydowski zamachowiec miał wspólnego z naszym miastem? Okazuje się, że z Radomska pochodzili jego rodzice. Prześledźmy więc historię rodziny Grynszpanów i samego Herszla.

Zendel Grynszpan (ur. w 1886 r.) oraz Ryfka (Rywka) Silberberg byli na przełomie XIX i XX wieku mieszkańcami Radomska. Tu też się poznali. Zendel był z zawodu krawcem, jego ojciec miał na imię Jankiel. Para wzięła ślub. Grynszpanowie mieszkali w Radomsku przy ul. Strzałkowskiej (dziś Wyszyńskiego 11). Po ich dawnym domu nie ma śladu. The Kesselman Museum umieściło w chodniku pamiątkową tablicę upamiętniającą to miejsce. Nieco więcej pisałem na ten temat tutaj.

Kwiecień 2021 r., fot. Paweł Dudek

W 1911 roku postanowili wyjechać do Hanoweru znajdującego się w Cesarstwie Niemieckim. Tam Zendel otworzył mały zakład krawiecki. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, Grynszpanowie uzyskali polskie obywatelstwo, mimo że mieszkali już dobrych kilka lat poza naszym państwem. 28 marca 1921 roku urodził im się syn – Herschel Feibel, oficjalnie z języka niemieckiego Hermann, chociaż można się spotkać z jeszcze inną pisownią jego imienia i nazwiska – Herschel Grünspan lub Herschel Greenspan. W sumie małżeństwo miało sześcioro dzieci, z których tylko troje przeżyło wczesne dzieciństwo. Herszel był najmłodszym dzieckiem. Wszyscy urodzili się już poza Radomskiem.

Rodzina Grynszpanów w Niemczech należała do tzw. Ostjuden – z perspektywy niemieckiej byli to Żydzi pochodzący ze Wschodu, bardziej religijni, mniej wykształceni i biedniejsi, przeważne posługujący się językiem jidysz, w porównaniu do zniemczonych Żydów „od zawsze” mieszkających w Niemczech, którzy czuli się bardziej obywatelami Rzeszy i powodziło im się statystycznie rzecz biorąc po prostu lepiej. Herszel rzucił szkołę w wieku 14 lat. Przez nauczycieli uważany był za całkiem inteligentnego, ale leniwego. Czasem gwałtownie reagował na antysemickie zaczepki, wdawał się w bójki, za co był karany. Narzekał, że ze względu na to, iż należy do Ostjuden, inni, także nauczyciele, traktowali go gorzej. Był członkiem żydowskiego klubu sportowego Bar-Kochba Hanower. Po rzuceniu szkoły, w 1936 roku rodzice zdecydowali się na wysłanie go do Brytyjskiego Mandatu Palestyny. W tamtym czasie nie było jeszcze państwa izraelskiego, ale Żydzi wyjeżdżali tam, aby tworzyć podwaliny pod niepodległy byt, który wkrótce miał powstać. Przesłanki ku temu pojawiały się już od dłuższego czasu.

Najpierw młody Herszel trafił do jesziwy (wyższej szkoły talmudycznej) we Frankfurcie. Po około jedenastu miesiącach wrócił do domu, do Hanoweru. Do Palestyny nie mógł jednak w dalszym ciągu wyjechać, bo był za młody. Wyjechał do wujostwa do Belgii. Tam, u Abrahama i Chawy Grynszpanów długo nie zabawił. Nielegalnie przekroczył granicę z Francją i trafił do Paryża, gdzie zamieszkał u wujka Wolfa Grynszpana. Przebywał tam w żydowskiej enklawie, gdzie mówiło się właściwie tylko w jidysz. Przez dwa lata pobytu poznał zaledwie kilka słów po francusku. Czas spędzał na wędrówkach po okolicy, recytowaniu wierszy w jidysz, chodzeniu do kina i kawiarni. Bezskutecznie starał się o zalegalizowanie pobytu. Bez tego nie mógł podjąć pracy ani rozpocząć nauki. Niemieckie pozwolenie na powrót Grynszpana wygasło w kwietniu 1937 roku, a polski paszport stracił ważność w styczniu 1938 roku, tym samym pozostawiając go bez ważnych dokumentów. Prefektura paryskiej policji orzekła w lipcu 1937 roku, że Grynszpan nie ma podstaw do pozostania we Francji. Nakazano mu wyjazd w następnym miesiącu. Nie miał on jednak ochoty wracać do Niemiec. Wujek Wolf nie chciał dalej go utrzymywać, bo sam miał ograniczone środki. Herszel był zdesperowany.

W 1938 roku władze polskie pozbawiły obywatelstwa te osoby, które przez co najmniej pięć lat przebywały poza Polską. Z dzisiejszej perspektywy taka ustawa wydaje się wielce krzywdząca, ale prawie sto lat temu polityką rządziły inne prawa niż dziś. Okoliczności były wyjątkowe. Z powodu wzrastających prześladowań wobec Żydów za naszą zachodnią granicą Polska obawiała się masowych migracji z Rzeszy, dotyczyło to bowiem ok. 70 tysięcy Żydów, którzy kiedyś z naszego kraju wyjechali. Herszel został więc bezpaństwowcem nielegalnie przebywającym we Francji.

Również jego rodzina mieszkająca w Hanowerze znalazła się w trudnej sytuacji. Kulminacyjnym momentem beznadziejnej sprawy Żydów w Rzeszy był sierpień 1938 roku, kiedy to władze ogłosiły anulowanie wszystkich pozwoleń na zamieszkiwanie cudzoziemców. Można było się starać o nowe pozwolenie, ale Żydzi takiej zgody nie otrzymywali. Nasz kraj zgodził się na przyjęcie osób z polskim paszportem, granice miały być otwarte tylko do października, a więc zaledwie przez dwa miesiące. 26 października, gdy zbliżał się termin zamknięcia, a Żydów w Rzeszy było jeszcze sporo, Niemcy postanowili ich deportować w ramach operacji nazywanej „Polenaktion”. Żydzi mogli zabrać ze sobą tylko po 10 marek i jedną walizkę. W ten sposób około 15 tysięcy osób znalazło się na polsko-niemieckiej granicy, w okolicach miejscowości Zbąszyń. Okazało się, że Polacy nie chcą wpuścić tak licznej grupy. Żydzi byli więc w zawieszeniu – bez pozwolenia na pobyt w Rzeszy, ale też bez zgody na wjazd do Polski. Dochodziło tam do samobójstw oraz popadania w obłęd. Brakowało jedzenia, choć Polski Czerwony Krzyż oraz żydowskie organizacje dobroczynne starały się pomagać.

Wśród osób przebywających na granicy znalazła się rodzina Grynszpanów – matka, ojciec oraz brat Herszla – Mordechaj i jego żona Berta. To właśnie Berta ostatniego dnia października wysłała  do Herszla, do Paryża pocztówkę z opisem trudnej sytuacji rodziny. Herszel otrzymał wiadomość 3 listopada, czyli całkiem szybko. Rodzina prosiła o załatwienie możliwości emigracji do Stanów Zjednoczonych, bo ani Polski, ani Rzesza nie chciały przyjąć Grynszpanów i kilkunastotysięcznego tłumu innych Żydów.

Herszel był poruszony otrzymaną wiadomością. 7 listopada napisał do rodziców list. Schował go jednak do kieszeni, zamiast wysłać. Poniżej znajduje się treść.

(…) Moi drodzy rodzice, nie mogłem uczynić inaczej, niech Bóg mi przebaczy, serce krwawi kiedy słyszę o tragedii waszej i 12 tysięcy Żydów. Muszę zaprotestować tak, żeby cały świat się dowiedział o moim proteście, i uczynię to. Przebaczcie mi. – Hermann

Zapewne wtedy już miał w głowie ułożony tragiczny plan. To miał być misterny odwet. Kupił rewolwer kaliber 6,35 w sklepie z bronią przy Rue du Faubourg St Martin. Pistolet oraz 25 naboi kosztowały go 235 franków. Pieniądze otrzymał po wielkiej kłótni od wuja Wolfa. Wuj nie wiedział na co one mu są potrzebne, na pewno nie zgodziłby się na ten zakup. Herszel pojechał metrem do stacji Solférino. Wszedł do ambasady niemieckiej w Hôtel Beauharnais, przy Rue de Lille 78. Chciał zabić ambasadora Rzeszy we Francji, hrabiego Joannesa von Welczka (właściciela m.in. Łabęd i Czechowic). W recepcji oznajmił, że jest szpiegiem i posiada bardzo ważne dokumenty, musi się zobaczyć z najwyższym urzędnikiem, najlepiej ambasadorem. Z ambasadorem właśnie wychodzącym na spacer minął się w budynku, ale nie zdawał sobie z tego sprawy. Grynszpana przyjął w gabinecie trzeci sekretarz Ernst vom Rath. Herszel strzelił pięć razy, ale tylko dwukrotnie zranił vom Ratha ciężko w brzuch. Krzyczał przy tym po francusku „Ohydny szkopie, to masz za dwanaście tysięcy Żydów”. Grynszpan nie próbował uciec ani bronić się. Od razu schwytała go policja.

Herszel Grynszpan podczas aresztowania. Zbiory Narodowego Archiwum Cyfrowego, 3/1/0/16/728

Zdjęcia wykonane tuż po zatrzymaniu

Herszel Grynszpan po aresztowaniu, 1938 r., Bundesarchiv, Bild 146-1988-078-08 / CC-BY-SA 3.0

Herszel Grynszpan po aresztowaniu, 1938 r., Bundesarchiv, Bild 146-1988-078-07 / CC-BY-SA 3.0

Ernst vom Rath

Vom Rath zmarł 9 listopada w wyniku obrażeń dokonanych przez rany postrzałowe. W Düsseldorfie odbył się jego pogrzeb, na którym pojawił się m.in. Hitler oraz Ribbentrop. Ten drugi wypowiedział podczas uroczystości pożegnalnych znamienne słowa, które spowodowały falę kolejnych wydarzeń.

Rozumiemy wyzwanie i przyjmujemy je!

Propaganda używała też określenia „atak międzynarodowego żydostwa na Rzeszę Niemiecką”. W całej Rzeszy rozpoczęły się pogromy, której ofiarami byli Żydzi. Wydarzenia te określa się jako tzw. „noc kryształowa” (z niem. Kristallnacht), ponieważ z 9 na 10 listopada 1938 roku ulice zostały zasypane odłamkami szkła i kryształów z żydowskich sklepów i domów. W efekcie zamordowano około 90 Żydów, spalono 171 synagog, zniszczono 7500 sklepów, a także wiele mieszkań i cmentarzy. Około 26 tysięcy Żydów trafiło do obozów koncentracyjnych.

Grynszpan nie został w odwecie zamordowany, a przynajmniej nie od razu. Pomimo tego, że mnóstwo Żydów straciło majątki, wolność i przede wszystkim życie, rzekomy prowodyr sankcji długo czekał na rozprawę sądową lub jakieś inne konsekwencje. Wynikało to z dwóch powodów. Naziści nie chcieli rozgłosu podczas procesu, żeby oponenci nie tworzyli z niego żydowskiego bohatera. Z kolei żydostwo ze Stanów Zjednoczonych domagało się jawnego, uczciwego procesu. Zebrano nawet 40 tysięcy dolarów na wynajęcie prawników. Francuzi (bo to na ich terytorium doszło do zamachu) zwlekali, nie chcieli też wydać oskarżonego Niemcom, bo nie był on nawet obywatelem Rzeszy. A tymczasem Grynszpan udzielał nawet wywiadów z paryskiego więzienia Fresnes. Wkrótce wybuchła druga wojna światowa, temat zszedł na dalszy plan. Grynszpan wystosował nawet do francuskich władz prośbę o zwolnienie go z więzienia po to, aby mógł wstąpić do armii i walczyć przeciw Rzeszy. Gdy Niemcy zaatakowali Francję i zbliżali się do Paryża, Grynszpan wraz z innymi więźniami został przeniesiony dalej od frontu, trafił do Bourges, choć mógł wówczas uciec. Kilkukrotnie strażnicy mieli namawiać go do ucieczki, ale Grynszpan obawiał się, że to prowokacja. Potem dostał nakaz ucieczki i tym razem zbiegł. 18 lipca 1940 roku podporządkowany Rzeszy rząd Vichy schwytał go i oddał w ręce gestapo. Przebywał w więzieniu w Berlinie, a także m.in. w obozie koncentracyjnym Sachsenhausen, kilkadziesiąt kilometrów na północ od stolicy. Tam traktowano go całkiem łagodnie, wkrótce miał ruszyć pokazowy proces, rzekomo uczciwy, więc oskarżony nie mógł posiadać śladów np. po torturach. Grynszpan podczas zeznań stwierdził, że vom Rath wykorzystywał go seksualnie i to miał być prawdziwy powód zabójstwa. Wydawać by się mogło, że takie oskarżenie jest absurdalne, a jednak dla Niemców ta sytuacja stała się niekomfortowa. Brak politycznego motywu zabójstwa mógłby sprawić, że późniejsza niemiecka nagonka na Żydów była jeszcze bardziej bezpodstawna. Nigdy nie potwierdzono aby vom Rath i Grynszpan byli kochankami, co więcej, nie znaleziono dowodów na to, aby któryś z nich był homoseksualistą.

Co się stało z Grynszpanem – nie do końca wiadomo, choć istnieje kilka przypuszczeń. Przez wiele lat najprawdopodobniejszą teorią było to, że Niemcy potajemnie zamordowali go na przełomie 1942 i 1943 roku. To byłoby najprostsze i najbardziej możliwe rozwiązanie, nikt wtedy nie interesował się przesadnie jednym z milionów Żydów, których sytuacja w czasie wojny była tragiczna. W 1960 roku na prośbę rodziców sąd rejonowy w Hanowerze oficjalnie uznał go za zmarłego z datą 8 maja 1945 roku. Rodzice twierdzili, że przez 15 lat od zakończenia wojny syn nie napisał do nich żadnego listu, nie skontaktował się ani razu, więc pogodzili się z jego śmiercią. Uważali, że na pewno dałby jakiś znak, bo przed wojną, gdy wyjechał z domu, pisał do nich bardzo często, tęsknił. Inna teoria mówiła o tym, że Grynszpan przeżył wojnę, zmienił dane osobowe i doczekał starości mieszkając w niepodległym już Izraelu albo w Paryżu. I w świetle ostatnich odkryć wydaje się to całkiem prawdopodobne. Niedawno, w 2016 roku w zbiorach archiwum Muzeum Żydowskiego w Wiedniu odnaleziono zdjęcie wykonane w Bambergu 3 lipca 1946 roku, na którym z 95% prawdopodobieństwem (dokonano komputerowej analizy twarzy) znajduje się Herszel Grynszpan. Na zdjęciu tym Grynszpan wydaje się brać udział w demonstracji ocalałych z Holokaustu protestujących przeciwko odmowie władz brytyjskich na emigrację do Palestyny. Demonstrantów pilnują amerykańscy żołnierze stojący na ciężarówce. Zdjęcie to jest częścią zestawu składającego się z 27 fotografii, ale Grynszpan jest tylko na jednej z nich. Ktoś sfotografował go zupełnie przypadkowo. To ostatni potwierdzony ślad po nim. W późniejszych latach pojawiały się informacje, że był widziany w różnych miejscach, ale nie ma na to dowodów.

Rodzina Grynszpana ostatecznie wydostała się z Trzeciej Rzeszy. Trafili oni przez Radomsko do Związku Radzieckiego, a potem do Izraela. Nie wiadomo czy Zendel i Ryfka (rodzice Herszla) kiedykolwiek potem odwiedzili jeszcze Radomsko. Poniżej znajduje się zdjęcie zrobione w podwórku przy ul. Rynek 5. W tle widoczny jest szyld zakładu fotograficznego „Venus”. Na zdjęciu widać Zendla Grynszpana – to mężczyzna siedzący na prawo od dwóch dziewczynek, ubrany jest w rozpiętą marynarkę, ma brodę. Obok, po lewej jest najprawdopodobniej jego żona Rywka, a nad Rywką nieco na lewo jest siostra Herszla, Berta. Zdjęcie wykonano po tym jak rodzina przedostała się ze Zbąszynia i przez Radomsko trafiła do Związku Radzieckiego.

Zdjęcie powojenne przedstawiające członków rodziny Grynszpanów. W pierwszym rzędzie w środku Mordechaj (brat Herszla), a po lewej w kapeluszu Zendel (ojciec Herszla i Modrechaja)

Zendel Grynszpan

Rywka Grynszpan

Na początku lat 60. Zendel był jednym ze świadków podczas głośnego procesu Adolfa Eichamnna, nazisty i zbrodniarza wojennego, który koordynował wykonanie planu ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej. Zendel podczas procesu opisywał m.in. wygnanie jego rodziny z Hanoweru w 1938 roku:

Wtedy wywieźli nas policyjnymi ciężarówkami, więźniarskimi ciężarówkami, po około 20 mężczyzn w każdej ciężarówce i zawieźli nas na stację kolejową. Ulice były pełne ludzi krzyczących: „Juden raus! Raus nach Palästina!

Herszel Grynszpan od chwili zamachu wzbudzał zainteresowanie, a motywy jego działania stały się kanwą do wyrażenia artystycznego. Brytyjski kompozytor Michael Tippett w latach 1939-41 stworzył oratorium pt. „A Child of Our Time”. Grynszpan upamiętniony został również w nakręconym w 2008 roku francuskim filmie historyczno-biograficznym pt. „Livrez-nous Grynszpan” w reżyserii Joëla Calmettesa. Odtwórcą postaci Grynszpana został aktor Julien Tortora. Nazwisko Herszela Grynszpana jest wygrawerowane na pomniku żydowskiej społeczności Hanoweru deportowanych przez Niemców, na liście osób zaginionych. Grynszpan jest też bohaterem wielu książek o charakterze beletrystycznym. W 2013 roku Jonathan Kirsch napisał książkę pt. „The Short, Strange Life of Herschel Grynszpan”. W 2015 roku Joseph Matthews napisał książkę pt. „Everyone has their reasons”. W 2020 roku Stephen Deutsch napisał powieść pt. „Champion”. Oczywiście istnieje także mnóstwo opracowań naukowych, w których pojawia się wątek Herszla Grynszpana.

We wrześniu 2021 roku na ulicach Warszawy pojawiły się plakaty z wizerunkiem Grynszpana. Miały one nawiązywać do sytuacji na polsko-białoruskiej granicy, gdzie przebywali uchodźcy z Afganistanu. Akcja zorganizowana przez członków grupy Balcerowicz.com wzbudziła dwubiegunowe emocje, zarówno bardzo pozytywne, jak i negatywne.

W Księdze Pamięci Żydów Radomszczańskich znajduje się na stronie 379 wspomnienie związane z Herszlem Grynszpanem. Zapisano tam:

My Radomskers (Żydzi z Radomska) jesteśmy mu bliscy – on jest naszym ziomkiem. Jego strzał był rewolucyjnym szokiem ze strony żydowskiej młodzieży, która nie może milczeć, podczas gdy wróg bestialsko rujnuje żydowskie życie i mienie. Z honorem zawsze będziemy pamiętać nazwisko Herszla Grynszpana.

1398 razy oglądano od początku 1 razy oglądano dzisiaj