Wywiad z Telesforem Mickiewiczem z 1934 roku. Część I

Telesfor Mickiewicz był uczestnikiem powstania styczniowego, walczył w bitwie pod Kruszyną. Przebywał na zesłaniu w Wiatce oraz Omsku na Syberii. Został odznaczony Krzyżem Niepodległości z Mieczami przez marszałka Józefa Piłsudskiego, Krzyżem Powstańczym, Krzyżem Walecznych oraz Krzyżem Harcerskim. Był ojcem chrzestnym sztandaru „Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”. Zmarł w Radomsku w 1935 roku. Pochowano go na Cmentarzu Starym z ogromnymi honorami.

telesfor_mickiewiczZdjęcie z 1930 roku. Domena publiczna

Radomszczański oddział Stowarzyszenia byłych Więźniów Politycznych dawnej Frakcji Rewolucyjnej wydał 1 listopada 1934 roku jednodniówkę. Tytuł gazety, zapisany w kilku linijkach, wygląda następująco:

1863
1904-1907
POLEGŁYM-
-CZEŚĆ!
1914-1918
1918-1920

Na stronach 4-7 znajduje się tekst pt. „Moja rozmowa z potomkiem <<Wieszcza>> Telesforem Mickiewiczem – weteranem powstania 1863 r.” Poniżej znajduje się pierwsza część tego przedrukowanego wywiadu. Druga część znajduje się tutaj. Zachowałem oryginalną pisownię.

Korzystając z krótkiego pobytu w Radomsku, a dowiedziawszy się, że zamieszkuje tutaj potomek naszego „Wieszcza” weteran powstania 1863 roku, Telesfor Mickiewicz, postanowiłem złożyć mu wizytę. Bo i jakże mógłbym odmówić sobie tej niezwykłej przyjemności zetknięcia się z 90-letnim bohaterem powstania 63 roku, skoro od dziecka wpajano we mnie kult dla tych szaleńców, którzy gwoli podtrzymania ducha w narodzie i dania całemu światu świadectwa, że polacy nie wyzbyli się myśli zrzucenia barbarzyńskiego jarzma – porwali się do walki, walki z góry przegranej i przesądzonej.

Ten bohaterski wysiłek szaleńców, to rzucenie rękawicy tysiąckrotnie silniejszemu wrogowi, było konieczne i stało się jednym z przyczynków, żeśmy poprzez rewolucję 1904 – 1907 roku, poprzez legjony i inne formacje – doszli do Niepodległości. I, ta właśnie świadomość wielkiego czynu i ogromu zasług powstańczych – parła mnie po prostu do złożenia wizyty bohaterskiemu powstańcowi.

Uprzedzony przez p. Kurpiosa, prezesa Stowarzyszenia b. Więźniów Politycznych, o mojej zamierzonej wizycie – odniósł się staruszek do mojego zamiaru przychylnie, wyznaczywszy dzień i porę pogawędki.

Gdyśmy już z prezesem Kurpiosem wkraczali na schody, prowadzące do mieszkania weterana, odczułem jakby dreszcze, dreszcze takie, jakie miewamy w chwilach, gdy przekroczyć musimy progi, poza któremi spotkać nas ma osoba, dla której żywimy bezgraniczny kult i szacunek, a jednocześnie zapowiadamy sobie sympatyczną emocję przeżyć.

Dzwonek… i za chwilę otwierają się drzwi. Na progu spotyka nas córka weterana, która spieszy do pokoju, by zawiadomić niewidomego już od kilku lat i leżącego w łóżku ojca. Po chwili proszą nas do pokoju weterana. Trudno się opanować… staruszek w granatowej bluzie z naramiennikami, na których widnieją cyfry… 1863. Z wysiłkiem siada na łóżku… wyciąga rękę, lecz oczy i ręka błądzą… jest przecież niewidomy.

Ściskam tą rękę… panuję po prostu nad nerwami, bo chciałbym tą dłoń ucałować, wdzięczny, że ona, ona podtrzymała tradycję naszych walk o Niepodległość, godnie wypełniwszy testament bohaterów 1831 roku.

Zdradzam cel mojej wizyty i proszę staruszka, by mi opowiedział coś ze swoich przeżyć.

Blada, trupio blada twarz ożywia się, starzec zaczyna snuć kanwę swego ciekawego życia. Z osłabłych płuc stara się wydobyć siły… by mnie, niby spowiednikowi, wypowiedzieć radość i smutki, jakich życie jego zaznało.

Przeczytaj także drugą część.

3009 razy oglądano od początku 1 razy oglądano dzisiaj