Byłem w miejscu, gdzie spoczywa, być może tylko symbolicznie, ale ma swoją tablicę nagrobną kapral „Newada” – postać już nieanonimowa, bo to Janusz Urbanowicz. Takie jest imię i nazwisko partyzanta, który zginął podczas ochraniania misji „Freston” w 1945 roku.
Grób „Newady” w Toruniu, luty 2024 r., fot. Paweł Dudek
O tym, że po prawie 80 latach nazwisko kaprala „Newady” zostało na nowo odkryte pisałem już w sierpniu 2023 roku. Wtedy jednak nie wiedziałem gdzie znajduje się jego grób. Myślałem wtedy, że kwestia jego odnalezienia to kilka dni. Aby Czytelnik mógł się zapoznać z całą historią od początku, poniżej zbieram informacje na ten temat.
Brytyjska misja „Freston” jest nazywana ostatnim ważnym epizodem działalności Podziemnego Państwa Polskiego. Polski rząd na uchodźstwie zabiegał od początku 1944 roku o to, aby Brytyjczycy wysłali na nasze ziemie swoją misję wojskową. W tamtejszej sytuacji politycznej nie było to jednak możliwe. Odbyła się już wówczas konferencja w Teheranie, na mocy której ziemie polskie przeszły pod kontrolę radziecką. Brytyjczycy nie chcieli więc wkraczać na teren swojego sojusznika – ZSRR.
Polakom udało się jednak przekonać Harolda B. Perkinsa, szefa Sekcji Polskiej Kierownictwa Operacji Specjalnych (SOE), który razem z generałem Collinem Gubbinsem podjął w październiku decyzję o wysłaniu misji na ziemie polskie. Członkowie misja mieli spełniać rolę łączników pomiędzy Armią Krajową a Sowietami.
Skład misji przedstawiał się następująco:
– płk Duane Hudson „Bill” z SOE – wyznaczony na dowódcę,
– mjr Peter Sooly-Flood z MI-6 – zastępca dowódcy,
– mjr Peter Kemp,
– kpt. Antoni Pospieszalski – tłumacz (ze względów bezpieczeństwa występujący jako Anthony Currie);
– st. sierż Donald Galbraith – z Królewskiego Korpusu Łączności.
W nocy z 26 na 27 grudnia 1944 roku Brytyjczycy zostali zrzuceni na spadochronach niedaleko miejscowości Bystrzanowice, 30 km na południe od Częstochowy. Ochraniało ich 50 żołnierzy Armii Krajowej. 29 grudnia w obwodzie AK Radomsko misję przejął por. Szymon Zaremba, ps. „Jerzy”. W ochronie misji asystował ppor. Józef Kotecki ps. „Warta”. Członkowie misji spędzali Sylwestra w majątku Katarzyna (obecnie gmina Kobiele Wielkie).
1 stycznia 1945 roku około godz. 8 rano, zostali zaatakowani przez niemieckich żołnierzy nadjeżdżających w czołgach, transporterach na gąsienicach oraz motocyklach. W wyniku walk zginął jeden z Polaków, kapral „Newada” oraz kilku Niemców. Anglicy zostali wyprowadzeni w bezpieczny teren, a Niemcy wycofali się razem z uprowadzoną właścicielką folwarku, którą przesłuchali w Radomsku, a następnie zwolnili.
Następnego dnia, wcześnie rano, w oddalonej o kilka kilometrów wsi Dudki odbył się konspiracyjny pogrzeb „Newady”. W Katarzynowie, obok posesji nr 16 znajduje się pomnik ku jego czci. Pomnik ten został odsłonięty 25 czerwca 1995 roku. Podczas uroczystości był obecny m.in. por. Jóżef Kotecki ps. „Warta”, którego oddział ochraniał misję „Freston” w tym miejscu.
Co się stało z członkami misji „Freston”? 3 stycznia w leśniczówce Zacisze koło Popielarni (gmina Wielgomłyny) doszło do historycznego wydarzenia. Dowódca Armii Krajowej generał Leopold Okulicki „Niedźwiadek” spotkał się tam z przedstawicielami brytyjskiego wywiadu. Po zajęciu tych terenów przez Armię Czerwoną w 1945 roku, dowódca Bill Hudson otrzymał z Londynu instrukcję, że wszyscy członkowie misji mają się oddać w ręce najbliższego sowieckiego dowództwa. Brytyjczycy ujawnili się 18 stycznia, zostali aresztowani przez NKWD. Przewieziono ich do więzienia sowieckiego w Częstochowie, a następnie do Moskwy i zwolniono dopiero po konferencji w Jałcie.
Kilka lat po wojnie ktoś z rodziny „Newady” ekshumował jego ciało i zabrał aby pochować je gdzieś w Polsce (a może i poza jej granicami), bliżej rodzinnego domu. „Newada” był jednak ciągle anonimowy. We wszelkich publikacjach książkowych, artykułach prasowych i internetowych, w których pojawia się wątek misji „Freston” pisano o bezimiennym „Newadzie”. W 2020 roku z inicjatywy Grzegorza Drzewowskiego (pasjonata historii i autora książek o Armii Krajowej) odrestaurowano pomnik. Dodano wówczas na nim informację, że „Newada” miał na imię Janusz. Drzewowski ustalił to imię z dawnym mieszkańcem wsi Dudki, który kojarzył pierwszy grób „Newady”. Na tym jednak skończyły się informacje na temat poległego partyzanta. Nie wiedziano nic więcej.
Pewnego razu zadzwoniła do mnie pani Wanda, która stwierdziła, że chyba gdzieś w okolicach Radomska zmarł podczas wojny ktoś z jej dalekiej rodziny. Dużo osób kontaktuje się ze mną z różnymi historycznymi tematami. Mój numer telefonu jest w internecie, a przede wszystkim ludzie znajdują moje artykuły na Radomsk.pl. To była kolejna osoba prosząca o pomoc w ustaleniu rodzinnych faktów. W dodatku aż z Trzebiatowa, to drugi koniec Polski. Zawsze staram się coś podpowiedzieć, pomóc chociaż w drobny sposób, bo posiadane przeze mnie informacje oraz materiały są też ograniczone. Zachęcam kontaktujące się ze mną osoby do odwiedzenia muzeum lub archiwum. Tym razem jednak temat był dla mnie wręcz sensacyjny, bo chodziło o partyzanta „Newadę”. Jeśli kontaktuje się ze mną ktoś z jego rodziny, to znaczy, że zna jego imię i nazwisko!
Otrzymałem małe zdjęcie przedstawiające grób rodzinny. Jedną z pochowanych (a może upamiętnionych) tam osób był kapral „Newada”. Obok imię i nazwisko – Janusz Urbanowicz, urodzony 30 stycznia 1923 roku na Wołyniu, poległ w Katarzynie na ziemi radomszczańskiej. Pani Wanda weszła w posiadanie tego zdjęcia przypadkiem, nie miała informacji na którym cmentarzu je wykonano oraz czy grób w ogóle istnieje. Wskazówką było to, że inna z pochowanych w nim osób zmarła w 2011 roku, a więc całkiem niedawno. To mogło być w Polsce, ale może też w Ameryce albo na Wołyniu. Internet na ten temat milczał. Przez kilka dni przeglądałem strony internetowe inwentaryzujące cmentarze. Przeszukałem największy serwis Grobonet, lokalne serwisy cmentarzy, rozpytałem w kancelariach parafialnych w większych miastach, rozesłałem informacje na Facebooku. Próbowałem nawet dokładniej szukać tego grobu w obszarach gdzie w Polsce mieszka najwięcej osób o nazwisku Urbanowicz. Po kilku intensywnych dniach gorączka poszukiwań ustąpiła. Stwierdziłem, że grób jest pewnie na jakimś małym cmentarzu na drugim końcu Polski albo na terenie dzisiejszej Ukrainy, bo rodzina Urbanowiczów stamtąd pochodzi. Skoro już wiem, że „Newada” to Janusz Urbanowicz, to wystarczy.
Już z mniejszą intensywnością wykonywałem w wolnych chwilach mrówczą pracę przeglądając katalogi cmentarne. I w końcu natrafiłem na to miejsce. Grób rodziny Urbanowiczów znajduje się na cmentarzu parafialnym przy ul. Wybickiego w Toruniu, w sektorze 9, rzędzie 19, na miejscu 9. Wybrałem się tam w lutym, odnalazłem grób, zapaliłem znicza, zrobiłem pamiątkowe zdjęcia.
Grób „Newady” w Toruniu, luty 2024 r., fot. Paweł Dudek
Grób „Newady” w Toruniu, luty 2024 r., fot. Paweł Dudek
Grób „Newady” w Toruniu, luty 2024 r., fot. przypadkowa osoba, która była w pobliżu
Nie ustaliłem czy jest to miejsce rzeczywistego pochówku powojennego kaprala „Newady”, czy tyko symboliczne oznaczenie na rodzinnym grobie. Kancelaria cmentarza nie udziela takich informacji i nie jest to w perspektywie tej historii aż tak istotne. Najważniejszy jest fakt, że przywrócone zostało imię i nazwisko partyzantowi, który oddał życie w obronie brytyjskiej misji „Freston” i przez prawie 80 lat był anonimowy.
Uważam, że powinno się upamiętnić partyzanta, który zginął w czasie wojny. Już wkrótce zostaną podjęte działania, aby na pomniku w Katarzynowie znalazły się pełne dane na temat „Newady”.
Zobacz podobne artykuły:
Zobacz podobne artykuły: