Ostatnia rozmowa „Warszyca” z żoną Leokadią

Stanisław Sojczyński ps. „Warszyc” był żołnierzem Armii Krajowej, potem twórcą Konspiracyjnego Wojska Polskiego.

Konspiracyjne Wojsko Polskie było największą organizacją antykomunistyczną w centralnej Polsce. W szczytowym momencie liczyło nawet 3 000 członków. Nic dziwnego, że bezpieka z ogromnym zaangażowaniem chciała zlikwidować jego struktury, włącznie ze schwytaniem „Warszyca”, co stało się celem priorytetowym. W wyniku zdrady jednego z członków KWP, Warszyca ujęto w Częstochowie w dniu 27 czerwca 1946 roku. Proces „Warszyca” odbył się w dniach 9-17 grudnia 1946 roku. Wojskowy Sąd Rejonowy w Łodzi skazał go na śmierć. Ten sam wyrok zapadł wobec ośmiu innych żołnierzy KWP, bliskich współpracowników Sojczyńskiego. Wyrok wykonano 19 lutego 1946 roku. Miejsce złożenia ciała nie jest do tej pory znane. Na pewno działalność „Warszyca” i KWP, a także szczegółowy opis okoliczności aresztowania, przebieg procesu sądowego wymaga, abym poświęcił tym zagadnieniom więcej miejsca. Teraz skupię się na ostatniej rozmowie Stanisława Sojczyńskiego z żoną Leokadią, a właściwie wersji tej rozmowy (bo można natknąć się jeszcze na inną – o tym dowiedziałem się już po opublikowaniu tego tekstu).

Rozmowa ta odbyła się w łódzkim areszcie, w grudniu 1946 roku, przed ogłoszeniem wyroku śmierci, którego Warszyc się spodziewał. Przebieg tego ostatniego spotkania zachował się dzięki innemu aresztantowi, przebywającemu w celi obok. Włodzimierz Jaskulski ps. „Mrok” był również członkiem KWP, późniejszy wyrok był jednak dla niego znacznie łagodniejszy. Rozmowa między Stanisławem a Leokadią odbyła się pod drzwiami celi, w której przebywał Jaskulski, stąd zachował się tak szczegółowy jej przebieg.

Warto wspomnieć, że rozmowa odbywała się na żądanie Leokadii „w godzinach przedpołudniowych w niedzielę poprzedzającą ogłoszenie wyroku”. Wyrok wydano 17 grudnia – we wtorek, rozmowa odbyła się więc 15 grudnia 1946 roku.

Zdjęcie Stanisława Sojczyńskiego, wykonane po aresztowaniu w 1946 roku

Poniżej znajduje się fragment pochodzący z książki „Wydarzenia upamiętniające przeżycia i walkę o niepodległość Polski w latach 1939 – 1989” autorstwa Jana Załęckiego (s. 212-213), tekst jest jednak podpisany nazwiskiem Andrzej Gała. Dla przypomnienia – świadkiem ostatniej rozmowy był wspomniany już wyżej Włodzimierz Jaskulski. Gała relacjonuje więc własnymi słowami to, co otrzymał w liście od Jaskulskiego.

Krótko przed widzeniem (…) zszedł z góry ówczesny naczelnik wydziału śledczego, kpt. Cebo, i urządził przygotowanie załogi aresztu do mającego się odbyć widzenia. Mimo niedzieli w areszcie była zwiększona służba ochronna i obecny był naczelnik aresztu, st. sierż. Szyszko. Po chwilach zupełnej ciszy wyprowadzono z celi nr 1 „Warszyca” i doprowadzono do furty wyjściowej, prowadzącej do okratowanej klatki schodowej, za którą były pokoje śledcze. Po paru minutach słychać było, jak tymi schodami schodzi z góry znaczna grupa osób. W czasie, gdy schodzono, kpt. Cebo powiadomił „Warszyca”, że Sąd Wojskowy udzielił jego żonie widzenia z nim, które nastąpi tu za chwilę.

Usłyszałem – pisze autor listu – słowa: „…Staszku… pozwolono mi na widzenie z Tobą…” i głośny płacz kobiety. „Warszyc” prosił żonę, by nie płakała, bo „oni nie powinni widzieć Twoich łez…” Ktoś z góry powiedział „cała rozmowa będzie trwała 4 minuty, więc nie traćcie czasu”.

Pani Leokadia Sojczyńska cicho i dość chaotycznie mówiła, jakie starania podejmie w celu złagodzenia wyroku, ale „Warszyc” jej przerwał, mówiąc: „Wyrok jest już od dawna gotowy… oni są żądni mojej krwi i nie zrezygnują z niej… Nie miej złudzeń… Należy natomiast myśleć o tym, aby Ty i dzieci mogliście jakoś żyć… Będzie Ci bardzo trudno, ale jestem przekonany, że w pierwszym okresie pomocą będzie mój ojciec i reszta mojej rodziny… Później moimi dziećmi zaopiekuje się Niepodległe Państwo!” Po paru sekundach zupełnej ciszy rozległ się  głośny rechot tych, co stali obok p. Sojczyńskiej; śmiech udzielił się także kpt. Cebo i załodze aresztu. Po chwili pani Sojczyńska zapytała męża, czy życzy sobie, aby na dzień odczytania wyroku (padło słowo „wtorek”) przywieźć do sądu dzieci, „aby mogły Cię zobaczyć”. Odpowiedź „Warszyca” brzmiała: „Zabraniam… niech raczej pamiętają ojca jakiego widziały… w lesie. Wychowaj ich na dobrych synów Ojczyzny – tej, za którą zginął ojciec”. Wtedy rozległ się głos: „Koniec widzenia. Zabierzcie go do celi”. „Niech Cię Bóg ma w swojej opiece” krzyknęła jeszcze pani Sojczyńska; „Warszyc” zdążył powiedzieć „Zostańcie…”, ale zamieszanie zagłuszyło jego głos.

Siedząc w owej celi naprzeciw klatki schodowej, w celi nr 7 – pisze autor listu – „byłem pod drzwiami celi i słyszałem każde słowo, jakie wypowiedział komendant „Warszyc” i Jego żona.

Wyrok wykonano 19 lutego 1947 roku. Brakło trzech dni, aby „Warszyca” objęła amnestia. Nie był to jednak przypadek.

Już po opublikowaniu tego artykułu Czytelnicy donieśli mi, że istnieje jeszcze inna wersja przebiegu ostatniego spotkania małżeństwa Sojczyńskich, znajduje się ona w „Historia Do Rzeczy”, 5/63/2018, s. 66-69. Najważniejsze wątki z tego artykułu przedstawiłem tutaj – warto porównać. A podobno naprawdę rozmowa była na jeszcze inny temat, czyli ma istnieć także trzecia jej wersja. Można by te wszystkie wersje ze sobą porównać, ale kto wie, która jest najbliższa prawdy…

1225 razy oglądano od początku 1 razy oglądano dzisiaj